Geek Fuel #6 październik

Szczerze, muszę przyznać, że w tym miesiącu paczka mnie zaskoczyła. Nie mówiąc o tym, że magicznie sama pojawiła się w moim domu, co nie zostanie pewnie wyjaśnione. Uważam, że są trzy opcje, to robota: „dobrego ducha listonosza”, Jacka Sekllingtona ratującego Święta, albo któregoś z moich sąsiadów. Tak... wiem, że ostatnia możliwość jest najbardziej prawdopodobna, ale wierzę w magię i tyle. Mniejsza o to, ostatnie paczki średnio mnie satysfakcjonowały, jednak uważam, że w tym miesiącu się to zmieniło.




Przede wszystkim, nie było jednej rzeczy w tej paczce, która by mi nie odpowiadała. Wszystko mi się podobało. Zwłaszcza koszulka, którą wyjęłam jako pierwszą. Nie miałam wcześniej koszulki z nadrukiem „Firefly”, a kto nie chciałby właśnie takiego print'u?! Uważam, że to świetnie zaprojektowana grafika. Poza tym, jest czarna! Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że po pierwsze, nie każdy jest taki monochromatyczny w ubiorze jak ja i po drugie, że dzięki nim (Geek Fuel) pojawia się odrobina koloru w mojej szafie. Jednak, to czerń, a czerń się nosi najlepiej, bez względu na płeć.



Gra w dzisiejszym miesiącu to „Luckslinger”, a do niej dołączona była sakiewka z dwoma dużymi drewnianymi kośćmi sześciościennymi. Dla mnie bardzo przydatna rzeczy, bo gram dużo w różne gry planszowe i karciane. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale jak chcecie dowiedzieć się o paru fajnych grach (zwłaszcza na imprezy), to napiszę o tym większego posta, dajcie mi znać w komentarzach. 



Oczywiście, znalazły się też żelki, odpowiednie do pory roku. "Doc of the dead gummy brains", jak głosi nadruk na opakowaniu. Lubię różne dziwne i obleśnie dla niektórych rzeczy, dlatego na pewno je zjem. Poza tym, nie mam wiele okazji, aby mówić „I eat brains! Brains! Brains!”. Swoją drogą, wiedzieliście, że "Doc of the Dead" to dokument o pasjonatach "kultury zombie"? Zaintrygowało mnie to, dlatego muszę go obejrzeć.




Kolejną rzeczą było ozdobne smocze jajo z „Gry o tron”, które ma dwie pokrywki. Jedną jako stojak na szczoteczki, a drugą w całości, czyli możesz wsadzić tam co chcesz. Widziałabym je w kuchni. Niestety nie pokażę Wam odpakowanego, bo w chwili obecnej mój dom przechodzi remont i jest totalny roz... ykhm …wał. W obawie, że to samo stanie się z jajem wolałam go nie ruszać.


Ostatnią rzeczą jest figurka. Swoją drogą, jaką Wy dostaliście? Wiem, że niektórzy z Was subskrybują paczkę. Mi dostał się Jason z „Piątku trzynastego”.



Jak podobała się Wam ta paczka? Piszcie ;)

Komentarze