Ulubieńcy #23 Stycznia

Blog wraca do działania. Wiem, że nie było mnie tutaj od miesiąca, jednak postaram się to Wam wynagrodzić. Powracam z podsumowaniem miesiąca.



W styczniu moje życie, cóż, było intensywne, mam nową pracę, starą zresztą też, mam remont – kolejny i w międzyczasie wyjechałam na termy do Chochołowa, na dwa dni relaksu. W ubiegłym miesiącu z pracy najpóźniej wróciłam do domu o 22, dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi moją nieobecność. Musiałam wszystko sobie poukładać, tak aby znaleźć czas na bloga. Z tego powodu, przynajmniej na razie, zdecydowałam się do przywrócenia formatu dwóch postów tygodniowo, bo boje się, że więcej nie ogarnę. Oczywiście, jeśli będę mieć czas, lub będzie coś fajnego do opisania, będzie tych postów więcej.

Usiadłam do tego posta i uświadomiłam sobie, że nie mam ulubionej premiery filmowej miesiąca. Nawet nie wiem, co wyszło w styczniu! Dlatego… przejdźmy dalej.

Oglądałam za to dwa seriale, jedno to anime „Fullmetal Alchemist: Brotherhood”, które jest całkiem spoko – nie jestem z tych, co zachwycają się anime, więc musicie mi wybaczyć nie rozwijanie opinii bardziej. Prawie kończę oglądać serial, już live-action, „Dark”. Muszę przyznać, że jest dobry, z odcinka na odcinek pojawia się więcej pytań, na które ciężko domyśleć się odpowiedzi i można snuć po drodze przeróżne teorie. Uwielbiam kino europejskie – zwłaszcza niemieckie, brytyjskie i francuskie. Muszę przyznać, że nie jest to horror, natomiast w porównaniu do „Stranger Things” jest mroczniejsze i przede wszystkim ma bardziej zaawansowaną historię, mnóstwo wątków z przeróżnymi postaciami, które musiały być naprawdę dobrze przemyślane oraz skrupulatnie skonstruowane, aby serial mógł zachować swoją konwencję. Serial nie ma wodotrysków jak przeciętne kino Hollywoodzkie – dlatego mi się podoba. „Dark” to dreszczowiec/sci-fi.



W styczniu kupiłam dwie książki z gatunku poradnik, zazwyczaj nie czytam tego typu literatury, gdyż uważam, że po pierwszych kilku stronach książki autor przekazuje wszystko, co znajduje się w całej książce, a reszta to grafomania – tak przeczytałam chyba trzy rozdziały z „Grilboss”, po czym mi się znudziła. Kupiłam je jednak z dwóch powodów: po pierwsze, interesuje mnie minimalizm i kreatywność, po drugie, chce spróbować doczytać poradnik do końca, to wyzwanie, które sama sobie rzuciłam.


Kupiłam też terminarz i dyktafon – głównie do pracy, ale je uwielbiam.


Oprócz tego kupiłam sobie koszulkę z „Autostopem przez galaktykę”.


Post o „Dark” z pewnością się pojawi, kiedy dokończę sezon. W planach mam też kilka innych postów, o różnych serialach. Niedługo pojawią się do przeczytania, będę miała kilka niespodzianek, planuję przywrócić posty, których dawno nie robiłam i mam nadzieję, że się Wam spodobają. Do przeczytania!

Komentarze