Subiektywnie #4 "Nerve"

Zauważyłam, że mimo dużego nagłośnienia mało kto chciał zobaczyć ten film. Jeśli spodziewacie się lekkiego filmu dla nastolatków - to nie jest film dla Was. Jeśli lubicie dramatyczne historie miłosne - to też nie do końca film dla Was. Natomiast, jeśli lubicie historie obrazujące krytykę współczesnego społeczeństwa, zapraszam zarówno do oglądania, jak i czytania.

Źródło: naekranie.pl


„Nerve” to opowieść o dziewczynie, która bardzo mocno trzyma się swojej strefy komfortu, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki – buntowniczki uwielbiającej wyzwania. W końcu, miarka się przebrała i postanowiła dołączyć do internetowej gry „Nerve” jako gracz. Dodam, że polega ona na rzucaniu wyzwań ludziom, którzy po ich wykonaniu dostają pieniądze. Do gry można zapisać się jako gracz lub oglądający, co poza grafiką z pigułkami, w samym podtekście jest świetnym nawiązaniem do „Matrix'a”. Oczywiście, jak na początku mogłoby się wydawać pomaga dziewczynie zdobyć księcia, rozerwać się i wyrwać z okowów swojej własnej „klatki”. Jednak przeradza się w grę na śmierć lub życie.

Film wciąga, przez pokazanie fabuły, ujęcia i komputerowe wstawki. Oglądając go masz wrażenie, że wszystkiemu przyglądasz się przez ekran swojego osobistego urządzenia. Dodatkowo w klimat wprowadza muzyka przywołująca na myśl film akcji i starą grę komputerową razem wzięte. Moim zdaniem film został bardzo dobrze nakręcony oraz złożony, dzięki czemu przyjemnie się go oglądało, a od pewnego momentu zupełnie wciągał.

Źródło: pl.ign.com

Na początku film wygląda niewinnie, wręcz mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że nieciekawie. Wchodzi się w licealne życie dziewczyny, jej przyjaźnie, problemy. Później zmienia się w elektryzujący thriller, z intrygującym wątkiem, fajnym przesłaniem, które idealnie pasuje do dzisiejszego monolitycznego społeczeństwa nastawionego na spędzanie długich godzin przed komputerem i telewizorem podającymi równie homogeniczną papkę, która daje złudną możliwość wyboru. Świetnie zobrazowane jest życie przeciętnego użytkownika determinowane przez lajki, kliknięcia i obserwatorów. Użytkownika, którego poczucie własnej wartości zależy od ich liczby. Do tego dochodzi wątek zacierania się u ludzi granicy między tym, co wirtualne a rzeczywiste. Anonimowość daje im możliwość, odwagę i usprawiedliwienie dla swojej głupoty, wyprania emocjonalnego, czy po prostu uzewnętrzniania swojej wewnętrznej zgnilizny. Ten film przez prostotę swoją i swojego przekazu pokazuje wadę współczesnego społeczeństwa internetowego, w którym ludzie czują się bezkarni, bo są anonimowi. Gdzie nie widzą, nie są do końca świadomi jaką krzywdę mogą wyrządzić człowiekowi po drugiej stronie ekranu, kiedy wyłącza się im empatia i myślenie, bo wydaje im się on zupełnie nierzeczywisty, przez co nie potrafią dobrze ocenić skutków swojego postępowania. Wydaje się im, że takowych nie ma, a jeśli są to nie jest to przecież ich bezpośrednią winą.

Ten film nakłonił mnie do refleksji o społeczeństwie, jest łatwy zarówno przy śledzeniu akcji, jak i w przekazie, polecam. Oglądaliście go już? Co o nim sądzicie?

Komentarze