Subiektywnie #10 "Rouge One. A Star Wars Story"

„Rouge One” to historia odrębna, nie dotyczy znacznie głównej linii fabularnej, jest w niej wiara i nadzieja. Dzisiejsze „Subiektywnie”, będzie składało się z części wolnej od spoilerów i z części będącej spoilerami, oczywiście, wszystko będzie oznaczone. Zapraszam.
Źródło: La Mega




SPOILER FREE



Po pierwsze i najważniejsze. Moim zdaniem ten film był lepszy od części VIII. Był znacznie bardziej realistyczny, pokazywał w fantastyczny sposób system działania Rebelii, ich życie, decyzje i potyczki. Jednak dla mnie najważniejszym elementem było faktyczne zrobienie tego filmu w klimacie starych "Gwiezdnych Wojen". Klimat poprzednich części, świata z demobilu, został uchwycony, dlatego wychodząc z kina miałam uśmiech od ucha do ucha. Oprócz tego, poza kilkoma klasycznymi momentami, w których widz sobie myśli: „zaraz stanie się to i to, bo tak jest w każdej Hollywoodzkiej produkcji”, film potrafił też zaskakiwać. Oczywiście, należy wspomnieć o humorze, który był na prawdę fajnie podany. Warto pójść i zobaczyć, daje słowo.



Źródło: The Independent

SPOILER ALERT



Ok, to teraz bez owijania w bawełnę. Podobało mi się w tym filmie wiele rzeczy, tak jak pisałam powyżej. Tym razem, nie dałabym rady napisać dłuższego tekstu o filmie nie przekazując spoilerów, więc lecimy. Poza rzeczami wymienionymi powyżej, uważam, że został genialnie uchwycony wątek walki Rebelii z Imperium, tego jak wiele trzeba poświęcić, aby osiągnąć cel. Pokazuje, jak życie rebelianta jest ciężkie, jak ciężko jest podjąć decyzję strategiczną. Poza tym, podobały mi się Easter Eggi, których ja naliczyłam z 4/5. Uważam też, że K to jedna z najlepszych postaci tego filmu i najzabawniejsze dowcipy leciały właśnie z jego ust. Ciekawe było to, jak wiele nie zależało tylko od głównych bohaterów, jak bez pracy zespołowej by sobie nie poradzili i to jak ogromny wysiłek kosztowało ich osiągnięcie swojego celu. Jednak najważniejszy był koniec. Czy Wy też ucieszyliście się z tego jak ich uśmiercili? Ja po prostu poczułam w sobie takie „WOW”, wielu nie miało by jaj coś takiego napisać w filmie, bądź co bądź, komercyjnym. Moim zdaniem, to zakończenie było taką wisienką na torcie, podkreślało charakter filmu, tego poświęcenia i nadziei, które przewijały się przez cały czas. Gdyby, oni ocaleli, po prostu byłabym zawiedziona. Oczywiście, sceny z Lordem Vaderem i sługami Imperium były świetnie nakręcone, zachowały taki srogi, złowieszczy charakter.



Źródło: lrmonline.com


Co Wam się, podobało i nie podobało w filmie? Piszcie ;)

Komentarze