Listopad był dla mnie miesiącem refleksji nad życiem, zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu. W tym miesiącu w ulubieńcach znajdziecie nie tylko filmy i inne geek'owskie rzeczy, ale też kilka innych, bardziej przyziemnych i kobiecych. Zapraszam.
Po
pierwsze filmy, czyli „Fantastyczne zwierzęta”, które bardzo mi
się spodobały. Nie jestem wielką fanką Harrego Pottera, ale lubię
te historie i dlatego film sprawił mi dużo radości.
Drugi
to „Księgowy”, który jest jednym z lepszych filmów jakie
widziałam w tym roku. Nie ze względu na to, że jest niesamowicie
zjawiskowy, wręcz zapierający dech w piersiach, ale ponieważ lubię
i cenię poważniejsze, cięższe kino. Poza tym, jest nietypowy.
Więcej na jego temat możecie przeczytać tutaj.
Ulubionym
serialem jest „Scrubs”, który oglądam kolejny już raz. Nie
wiem czemu nie uwzględniłam go w „Moich Top Serialach”, ale
uświadomiłam sobie po napisaniu tego posta, że wiele w nim pominęłam.
W przyszłości będę musiała zrobić aktualizację niektórych
postów tej serii. Wracając do „Scrubs” to jeden z seriali
posiadających niesamowity humor. Strasznie poprawia nastrój, nawet
najbardziej podły.
Dzięki
serialowi „Scrubs” sporządziłam listę 150. rzeczy, które
trzeba w życiu zrobić, po czym okazało się, że połowę już
robiłam. Wiem, że to dziwna liczba, ale ona jest modyfikowalna. To
znaczy, że ilekroć zechcę coś dodać do listy to zrobię to. Nie
można się w życiu ograniczać. To lista realnych rzeczy, które
mogą się spełnić jeśli tylko się zechcę. Nie wyznaczam na niej
nierealnych celów. Poważnie, życie może Cię zaskoczyć jeśli
tylko ruszysz się z domu, w ten sposób m. in. płynęłam łódką
po zatoce na Kalafonii pod gwieździstym niebem, za sprawą
zrobionego zdjęcia i uprzejmości pewnej greckiej rodziny. Nie
bójcie się marzeń. Ta lista nie tylko uświadomiła mi co chciałabym zrobić z własnym życiem, ale także jak wiele wspaniałych chwil już przeżyłam, pozwoliła mi docenić to co mam. Jeśli chcecie wiedzieć, co się na niej znajduje dajcie mi znać poniżej.
Wracając
do bardziej przyziemnych rzeczy. No, może nie do końca. Ulubioną
książką miesiąca jest „Siedem Minut po Północy” Patrick'a
Ness. Opowiada o chłopcu mieszkającym z mamą chorą na raka, do
którego przychodzi potwór dokładnie o 12:07. Jednak nie jest to
jego koszmar, a potwór przychodzi w konkretnej sprawie.
Wzruszająca i ciekawa historia, serdecznie polecam.
Teraz
przyziemna rzecz. W tym miesiącu, kocham te swetry, są z New
Yorkera i w przyszłym miesiącu kupię sobie tego wciąganego przez
głowę w innym kolorze, o ile jeszcze będzie. Poza tym, kupiłam
sobie kolejne getry i spodnie ze „skóry” (House) oraz najwygodniejsze
botki na świecie (CCC).
Jedną z najlepszych rzeczy w tym miesiącu była jednak maska do włosów, której od dawna mi brakowało. Mam włosy do pasa, więc muszę o nie dbać, zwłaszcza, że są rozjaśniane (jestem naturalną i farbowaną blondynką, takie 2 w 1). Maska ta ma litr, czyli wystarcza na miesiąc do dwóch góra, zwłaszcza, że muszę jej używać przy każdym myciu (zalecenia fryzjerki). Zawiera proteiny i powinna być stosowana do osłabionych, rozjaśnianych włosów, jest głęboko nawilżająca. Widziałam w sklepie, że jest jej bardzo wiele innych rodzajów, więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. I najważniejsze! Nie wywołuje łupieżu, co dla mnie jest zbawieniem, bo mam alergie na praktycznie wszystko, co kładę na skórę głowy, więc mogę używać tylko jednego szamponu i mieć nadzieję, że nie zmienią jego składu. W masce atutem jest też cena, bo ok. 14 zł. W Bielsku można ją kupić w drogeriach Koliber/Bolo. Na prawdę jest świetna.
Mimo wielu pozytywnych rzeczy, ten miesiąc nie był wyjątkowo dobry. Wiele razy oglądałam "Śniadanie u Tiffany'ego", nawet za wiele. To będzie zawsze mój ulubiony film i najlepszy antydepresant na świecie, przynajmniej dla mnie.
Jedną z najlepszych rzeczy w tym miesiącu była jednak maska do włosów, której od dawna mi brakowało. Mam włosy do pasa, więc muszę o nie dbać, zwłaszcza, że są rozjaśniane (jestem naturalną i farbowaną blondynką, takie 2 w 1). Maska ta ma litr, czyli wystarcza na miesiąc do dwóch góra, zwłaszcza, że muszę jej używać przy każdym myciu (zalecenia fryzjerki). Zawiera proteiny i powinna być stosowana do osłabionych, rozjaśnianych włosów, jest głęboko nawilżająca. Widziałam w sklepie, że jest jej bardzo wiele innych rodzajów, więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. I najważniejsze! Nie wywołuje łupieżu, co dla mnie jest zbawieniem, bo mam alergie na praktycznie wszystko, co kładę na skórę głowy, więc mogę używać tylko jednego szamponu i mieć nadzieję, że nie zmienią jego składu. W masce atutem jest też cena, bo ok. 14 zł. W Bielsku można ją kupić w drogeriach Koliber/Bolo. Na prawdę jest świetna.
Mimo wielu pozytywnych rzeczy, ten miesiąc nie był wyjątkowo dobry. Wiele razy oglądałam "Śniadanie u Tiffany'ego", nawet za wiele. To będzie zawsze mój ulubiony film i najlepszy antydepresant na świecie, przynajmniej dla mnie.
![]() |
Źródło: Film Reference |
To byłoby na tyle jeśli chodzi o ulubieńców. Buziaki ;*
Komentarze
Prześlij komentarz