Subiektywnie #17 "Obcy: Przymierze"

Kiedy słyszę „Obcy” myślę Ellen Ripley i nic mnie nie przekona, że jest inaczej. Dlatego nie lubię produkcji prequel’ów, w większości nie okazują się dobre. Co zatem z „Obcym”? Przekonajmy się, jak zwykle bez spoilerów.

Źródło: thetford.lightcinemas.co.uk


Po pierwsze, jeśli nie widziałeś „Prometeusza” lepiej nie idź na ten film, zanim go nie nadrobisz. Co prawda, wyjaśniają poniekąd zdarzenia z niego w filmie, ale z pewnością lepiej będzie się oglądać znając go. Fani klasycznego „Obcego”, nie dostaniecie takiego napięcia, jakie towarzyszyło Wam w filmach z Ellen Ripley. Zamiast tego, dostaniecie kolejny silny (ale nie już tak bardzo) kobiecy charakter. W filmie starali się zachować konwencję klasycznego „Obcego”, dodając coś nowego, bo nie można tworzyć wkoło filmu z identyczną fabułą. Wprowadzili element świeżości, co świadczy na plus.

Źródło: Slash Film

Przede wszystkim, nie szłam na ten film z dużymi oczekiwaniami, toteż nie zawiodłam się. Dobrze się go oglądało, był widowiskowy, dużo wyjaśniał fabularnie. Nie wiem, jak wy, ale poza losami Waltera i Davida nie do końca potrafiłam wczuć się w emocje pozostałych bohaterów.

Źródło: Slash Film

Nie mogę przyznać, że był to zły film, bo takowy nie był. Natomiast, w porównaniu do klasyki, miał niższy poziom. „Obcy: Przymierze” ma kilka świetnych momentów, jednak fani klasyki, mogą poczuć się trochę zawiedzeni.

Źródło: Alien: Covenant

Komentarze