W
ubiegłym miesiącu bardzo dużo się działo, jednak powoli zaczynam się przyzwyczajać do nowego trybu życia.
Przede
wszystkim, po intensywnym filmowo marcu, nie znalazłam, żadnej
wybitnie interesującej mnie premiery filmowej, dlatego też w tym
miesiącu nie będzie filmowych nowości.
Pojawiły
się za to seriale. Wyszły dwa pierwsze odcinki „Doctor
Who” już 10. sezonu nowej serii. Na początku szczerze się
wystraszyłam, bo pierwszy nie był tak klimatyczny, jak chciałabym.
Po tak długiej przerwie miałam nadzieję zobaczyć coś, co sprawi,
że szczęka opada. Pod tym kątem jednak odcinek mnie zawiódł.
Drugi epizod jednak wrócił już na lepszy tor i było w nim czuć
klimat Doctora. W końcu to ma być ostatni sezon Petera Capaldiego,
powinien odejść z hukiem. Za to postać Bill bardzo mi się podoba,
ma taką fajną, pozytywną energię.
Poza
tym ruszyli „Amerykańscy Bogowie”. Niestety, miałam w tym
miesiącu bardzo mało czasu na czytanie, dlatego nie obejrzałam
jeszcze serialu. W książce jestem dopiero na 4., może 5.
rozdziale. Mimo, to nie mogę się doczekać.
Zaczęłam
oglądać nowy serial Netflix’a pt. „13 Resons Why” i zapowiada
się naprawdę ciekawie. Nie wiele wiem, o tym serialu. Ciekawa
jestem, czy będzie miał tylko jeden sezon, choć szczerze byłoby
miło, bo obawiam się, że zrobią z niego niepotrzebnie tasiemiec.
Opowiada o dziewczynie, która popełniła samobójstwo i powodach,
dla których to zrobiła.
Kupiłam ekspres do kawy i przez świeżo mielony napój bogów prawie odstawiłam Inkę. Muszę się opanować, bo serce mi z klaty wyskoczy.
Przyszedł
mi wreszcie obraz na ścianę i jest zaskakująco dobrej jakości.
Oczywiście powiększyłam mu rozdzielczość, ale na stronie
empikfoto był rozmazany. Szczerze miałam nadzieję, że ich
narzędzie nie potrafiło skalibrować tak dużej rozdzielczości, na
szczęście miałam rację. Muszę zamówić jeszcze jeden, bo
brakuje mi czegoś na ścianie. Jeszcze nie wiem, co to będzie.
W kwietniu poczułam inspirację i uznałam, że wrócę do
malarstwa, pouczę się może nowych technik. Malarstwo to coś, co
sprawia mi niezwykłą przyjemność, mimo że jestem w nim poniżej
przeciętnej. Początkowo sprawiało mi ogromne trudności, ale teraz
operuję pędzlem coraz lepiej i ta czynność niezwykle mnie
odpręża. W kwietniu namalowałam więc, Johna Constantine i wyszedł
mi naprawdę obrzydliwie, dlatego Wam nie pokażę. Zamiłowanie do
tworzenia sztuki odziedziczyłam po tatarach, pomimo tego, że nie
jestem w tym tak dobra, jak mój tata, jestem zadowolona z tego genu.
Rysunek i malarstwo niezwykle mnie odprężają. Z resztą możecie obejrzeć moje nieudolne dzieło na samej górze posta.
W
ubiegłym miesiącu byłam też na weselu i była to wyśmienita
zabawa. Po raz kolejny - najlepszego nowożeńcom! W końcu nie ma to jak zabawa w gronie najbliższych
przyjaciół. Muszę też, pochwalić się sukienką, którą kupiłam
specjalnie na tą okazję. Ma lekko gorsetujący krój, więc
wszystko co trzeba podnosiła. Dlatego cieszyłam się, mogłam
założyć do niej tylko bralet i nie musiałam się mordować w
normalnym biustonoszu.
O
tej porze roku potrzebowałam też, coś do narzucenia. Wykorzystałam
tę okazję to kupienia sobie kolejnej ramoneski. Oczywiście mama
powiedziała, że teraz mam wszystkie kurtki takie same. Ta jednak
jest z materiału alla zamsz, no i przede wszystkim jest tylko do
pasa. Dla porównania pokażę Wam też pozostałe dwie, bo w sumie
są to moje ukochane ciuchy na świecie. Ponadczasowe, jak czarne
botki, czy tank top.
Zrobiło
się kobieco, więc pojadę po całości. Jestem zachwycona tym, że
Rimmel, wprowadził nowe odcienie podkładów do Polski. W końcu
mogłam kupić taki, który pasuje do mojego ocienia skóry, czyli
trupio-blady. Co prawda nie można go raczej nakładać warstwowo, bo
brzydko wygląda, ale! Jest dobrze kryjący, więc raczej nie ma
takiej potrzeby, bardzo dobrze się trzyma, bo przetańczyłam całe
wesele, kompletnie nie potrzebowałam poprawek i przede wszystkim,
nie muszę go stosować na szyi. W teorii ma się trzymać 25h, tego
nie sprawdzałam, ale trzyma się doskonale 17h. Mój odcień to 010
light porcelain.
Zapomniałabym! Kupiłam sobie jedną z moich ulubionych książek - "Mistrz i Małgorzata". Akurat natknęłam się na promocje lektur szkolnych i w twardej oprawie kosztowała mnie zaledwie 15zł, cud miód i orzeszki!
Komentarze
Prześlij komentarz