Ulubieńcy #14 kwietnia

W ubiegłym miesiącu bardzo dużo się działo, jednak powoli zaczynam się przyzwyczajać do nowego trybu życia. 


Przede wszystkim, po intensywnym filmowo marcu, nie znalazłam, żadnej wybitnie interesującej mnie premiery filmowej, dlatego też w tym miesiącu nie będzie filmowych nowości.

Pojawiły się za to seriale. Wyszły dwa pierwsze odcinki „Doctor Who” już 10. sezonu nowej serii. Na początku szczerze się wystraszyłam, bo pierwszy nie był tak klimatyczny, jak chciałabym. Po tak długiej przerwie miałam nadzieję zobaczyć coś, co sprawi, że szczęka opada. Pod tym kątem jednak odcinek mnie zawiódł. Drugi epizod jednak wrócił już na lepszy tor i było w nim czuć klimat Doctora. W końcu to ma być ostatni sezon Petera Capaldiego, powinien odejść z hukiem. Za to postać Bill bardzo mi się podoba, ma taką fajną, pozytywną energię.


Źródło: www.radiotimes.com

Poza tym ruszyli „Amerykańscy Bogowie”. Niestety, miałam w tym miesiącu bardzo mało czasu na czytanie, dlatego nie obejrzałam jeszcze serialu. W książce jestem dopiero na 4., może 5. rozdziale. Mimo, to nie mogę się doczekać.


Źródło: Movies Room

Zaczęłam oglądać nowy serial Netflix’a pt. „13 Resons Why” i zapowiada się naprawdę ciekawie. Nie wiele wiem, o tym serialu. Ciekawa jestem, czy będzie miał tylko jeden sezon, choć szczerze byłoby miło, bo obawiam się, że zrobią z niego niepotrzebnie tasiemiec. Opowiada o dziewczynie, która popełniła samobójstwo i powodach, dla których to zrobiła.


Źródło: Her Campus

Kupiłam ekspres do kawy i przez świeżo mielony napój bogów prawie odstawiłam Inkę. Muszę się opanować, bo serce mi z klaty wyskoczy.




Przyszedł mi wreszcie obraz na ścianę i jest zaskakująco dobrej jakości. Oczywiście powiększyłam mu rozdzielczość, ale na stronie empikfoto był rozmazany. Szczerze miałam nadzieję, że ich narzędzie nie potrafiło skalibrować tak dużej rozdzielczości, na szczęście miałam rację. Muszę zamówić jeszcze jeden, bo brakuje mi czegoś na ścianie. Jeszcze nie wiem, co to będzie.



W kwietniu poczułam inspirację i uznałam, że wrócę do malarstwa, pouczę się może nowych technik. Malarstwo to coś, co sprawia mi niezwykłą przyjemność, mimo że jestem w nim poniżej przeciętnej. Początkowo sprawiało mi ogromne trudności, ale teraz operuję pędzlem coraz lepiej i ta czynność niezwykle mnie odpręża. W kwietniu namalowałam więc, Johna Constantine i wyszedł mi naprawdę obrzydliwie, dlatego Wam nie pokażę. Zamiłowanie do tworzenia sztuki odziedziczyłam po tatarach, pomimo tego, że nie jestem w tym tak dobra, jak mój tata, jestem zadowolona z tego genu. Rysunek i malarstwo niezwykle mnie odprężają. Z resztą możecie obejrzeć moje nieudolne dzieło na samej górze posta.

W ubiegłym miesiącu byłam też na weselu i była to wyśmienita zabawa. Po raz kolejny - najlepszego nowożeńcom! W końcu nie ma to jak zabawa w gronie najbliższych przyjaciół. Muszę też, pochwalić się sukienką, którą kupiłam specjalnie na tą okazję. Ma lekko gorsetujący krój, więc wszystko co trzeba podnosiła. Dlatego cieszyłam się, mogłam założyć do niej tylko bralet i nie musiałam się mordować w normalnym biustonoszu.

O tej porze roku potrzebowałam też, coś do narzucenia. Wykorzystałam tę okazję to kupienia sobie kolejnej ramoneski. Oczywiście mama powiedziała, że teraz mam wszystkie kurtki takie same. Ta jednak jest z materiału alla zamsz, no i przede wszystkim jest tylko do pasa. Dla porównania pokażę Wam też pozostałe dwie, bo w sumie są to moje ukochane ciuchy na świecie. Ponadczasowe, jak czarne botki, czy tank top.






Zrobiło się kobieco, więc pojadę po całości. Jestem zachwycona tym, że Rimmel, wprowadził nowe odcienie podkładów do Polski. W końcu mogłam kupić taki, który pasuje do mojego ocienia skóry, czyli trupio-blady. Co prawda nie można go raczej nakładać warstwowo, bo brzydko wygląda, ale! Jest dobrze kryjący, więc raczej nie ma takiej potrzeby, bardzo dobrze się trzyma, bo przetańczyłam całe wesele, kompletnie nie potrzebowałam poprawek i przede wszystkim, nie muszę go stosować na szyi. W teorii ma się trzymać 25h, tego nie sprawdzałam, ale trzyma się doskonale 17h. Mój odcień to 010 light porcelain.


Zapomniałabym! Kupiłam sobie jedną z moich ulubionych książek - "Mistrz i Małgorzata". Akurat natknęłam się na promocje lektur szkolnych i w twardej oprawie kosztowała mnie zaledwie 15zł, cud miód i orzeszki!



Komentarze