Wczasy 2017 #2 Holandia

Uraczę Was dzisiaj kolejnym długim postem o podróżach. Tym razem pokażę Wam, dlaczego Holandia jest świetnym miejscem na wczasy.

Amsterdam

Do Holandii pojechaliśmy w czwórkę i postanowiliśmy spać w dwóch miejscach. Na początek wzięliśmy dwie noce na łódce. Spotkałam się z tym, że wiele osób myślało sobie „WTF, nie widzę w tym nic fajnego”, otóż moim zdaniem było to coś innego. W końcu, nie tak wiele osób może pochwalić się noclegiem na łodzi na Holenderskim kanale (no może poza Holendrami i ich pływającymi domami). Miasteczko, w którym byliśmy zacumowani nazywało się Poelijk i znajdowało się pomiędzy Hagą a Rotterdamem, na dodatek leżało nad morzem. W Holandii są ogromne plaże, a końcem sierpnia był jeszcze upał, stąd wiele osób korzystało z plaży oraz morskich kąpieli. Na plażach Holenderskich pobudowane są knajpy, my zagościliśmy dwa razy w „De Kust” i szczerze, to jedna z niewielu restauracji, w których spróbowałam praktycznie wszystkiego z menu. Osobiście nie spodziewałam się takich ciekawych miejsc wypoczynkowych i plaży w Holandii. Z pogody wyczytaliśmy, że nie będzie za ciepło, więc nie spakowałam się na upały, a potem chodziłam w długich spodniach gotując się w środku.







Celem naszej pierwszej wycieczki była Haga, gdzie zwiedziliśmy Mauritshuis, a za wizytę w nim dostaliśmy darmowe bilety do Galerij Prins Willlem V. Większość muzeów w Holandii to ogromne galerie sztuki, co dla mnie było jak raj. Później zawitaliśmy do muzeum iluzji optycznych, które nie powiem, było czymś innym i ciekawym. Całe muzeum było poświęcone jednemu artyście M. C. Erscher, który uwielbiał iluzje optyczne, zajmując się wyłącznie nimi, obliczając matematycznie wzory, aby jego prace były idealnym odwzorowaniem. Na koniec pojechaliśmy na plażę Sheveningen, aby przejść się po molo, na końcu którego stał ogromny diabelski młyn.




Następnego dnia musieliśmy opuścić naszą łódź, spakowani pojechaliśmy na wybrzeże w Kijkduin, aby jeszcze raz przejść się po wydmach oraz plaży, później przemieściliśmy się do wynajętego przez nas domu.



Kolejną wyprawą był Rotterdam, w którym postanowiliśmy odwiedzić Museum Boijmans, w którym znajdują się prace nie tylko największych Holenderskich twórców, ale między innymi, mojego ulubionego artysty Salvadora Dali. To muzeum nie jest tak zatłoczone, więc spacer po nim był niesamowicie przyjemny. Dzięki temu muzeum spełniłam jedno z moich życiowych pragnień, mianowicie zobaczenie dzieł Dalego na własne oczy i nie sądziłam, że aż takie wrażenie to na mnie wywrze, zwłaszcza, że jestem osobą daleką od wzruszeń. Mogłabym tam zostać i miesiącami wpatrywać się w „Twarz wojny”.

Rotterdam to interesujące miasto, niestety na wiele więcej nie mieliśmy czasu, poszliśmy jedynie na kawę i sernik, po czym przeszliśmy się do portu, by zobaczyć najsłynniejszy most w Rotterdamie, oraz pod galerię handlową, która jest jednym na ciekawszych budynków w okolicy.






 

Następnego dnia pogoda nie dopisywała, ale nie przeszkadzało to szczególnie, bo zaplanowaliśmy wyprawię na morze Wattowe. Pojechaliśmy więc samochodem, później promem na wysepkę, gdzie mogliśmy obserwować odpływ. Czasami na wattach są tak wielkie odpływy, że można przejść z wyspy na wyspę. Ten taki nie był, jednak ciekawie chodziło się po dnie morza północnego.








Teraz przejdę do jednego z najważniejszych punktów wyprawy – Amsterdamu. Stolica Holandii zajęła nam trzy dni. Kupiliśmy oczywiście karty I Amsterdam, z powodu wejściówek do muzeów, darmowej komunikacji miejskiej GVB oraz rejsu. Najsłynniejszym muzeum w Amsterdamie, jest Rijks Museum, w którym jest ogromna wystawa Rembranta, jest to duma stolicy, gdyż malarz był rodowitym amsterdamczykiem. Muzeum jest ogromne i chodzenie po nim zajmuje kilka godzin. Jednak najciaśniej było w Muzeum Van Gogh’a, które znajdowało się nieopodal. Można w nim zobaczyć dzieła artysty, są w nim te najsłynniejsze „Słoneczniki”. Tuż obok było Muzeum Sztuki Współczesnej – Stedelijk Museum. Oczywiście byliśmy też przy napisie I Amsterdam, jednak nie zrobiliśmy zdjęć, bo było za dużo ludzi.







Poszliśmy również do ZOO, w którym są nietypowe wybiegi dla zwierząt. Większość jest stylizowana na warunki naturalne, w jakich żyją zwierzęta. Można wejść na wybieg dla kangurów, czy stać obok wolno biegających małpek, lemurów i jaszczurek. Trafiliśmy też na pokaz tresowanych fok. Obok ZOO znajduje się muzeum/ZOO mikrobów – Micropia, w której można pooglądać mikroby pod mikroskopami i dowiedzieć się ciekawych rzeczy na ich temat. Muzeum jest bardzo interaktywne, polecam to jako miejsce zwłaszcza na wypad z dziećmi, bo widać, że głównie dla dzieci zostało stworzone, w końcu zbiera się w nim pieczątki z mikrobami. Na koniec poszliśmy na rejs Lovers Canal Cruise, jako formę odpoczynku od całego dnia chodzenia. Wbrew pozorom, nie był to rejs dla zakochanych, ale zwyczajny rejs z przewodnikiem opływający najważniejsze miejsca w Amsterdamie, opowiadający jego historię oraz ciekawostki. Każdy dostawał jednorazowe słuchawki, które podpinało się do ścianki przy miejscach siedzących. Można było wybrać język przewodnika – i tak, był polski (z pośród 19 języków świata do wyboru). W Amsterdamie znaleźliśmy sklep z komiksami – Henk i przywieźliśmy do Polski dla siebie kilka zeszytów.








Ostatnią wyprawą było Zaans Schans, czyli skansen z wiatrakami, w którym wypożyczyliśmy rowery, aby się przejechać po nim i miasteczku przylegającym do niego. Wszystkie wiatraki na terenie skansenu są czynne, a większość z nich wytwarza olej z kakaowca, dlatego w okolicy niesamowicie pachnie czekoladom. Znajdują się tam również sklepy z czekoladkami, proponuję jednak pojechać do miasta po drugiej stronie rzeki, znajduje się tam uroczy sklepik, w którym znajdziecie czekoladowe produkty znacznie taniej niż w skansenie. Oczywiście można wchodzić do wiatraków, żeby zobaczyć je w środku – jeśli będziecie tam, nie wchodźcie do pierwszego, każdy w środku jest podobny, a w pierwszym są tłumy ludzi, najlepiej pójść, do któregoś z następnych.







Oto cała moja przygoda z Holandią, mam nadzieję, że niczego nie pominęłam. Wiem, nie mam zdjęć wszystkich miejsc, w niektórych po prostu nie było wolno ich robić. Jeśli macie jakieś pytania, zachęcam do komentowania poniżej.

Komentarze