Subiektywnie #30 "Black Panther"

Universum Marvel’a jest znaczenie bardziej pozytywnym miejscem od Universum DC. Właśnie to sprawiało, że wiele momentów w ich filmach niesamowicie mnie drażniło i owszem, mam świadomość tego, że większość osób, która uwielbia filmy Marvel’a lubi w nich właśnie humor.

Źródło: New Statesman



Rozumiem łamanie schematów, jednak nie można z każdej sceny, w której czuje się atmosferę wzrastającego patosu władować bathosu, czyli obrócenia wyniosłej sceny w coś przyziemnego np. dowcip. Tak jak sceny z „Ragnarok”, gdzie Thor traci ojca, najlepszych przyjaciół, swój dom i każda z tych scen zakończona jest dowcipem, wychodzisz z kina  myśląc sobie, że ta cała śmierć, tragedia nie była kompletnie potrzebna, w końcu dwie sekundy po śmierci ojca, czy destrukcji Asgardu Thor wpadał w śmiech. On się nie przejmował, więc czemu ja mam się przejmować światem i postaciami, które budowali od 2011 roku. Mniej ekstremalnym przypadkiem jest kiedy Doctor Strange staje się prawdziwym bohaterem, po czym peleryna opada mu na ramiona, a wtedy dowcip. To właśnie najbardziej przeszkadza mi w filmach Marvel’a – poza filmami „Strażnicy Galaktyki” i „Deadpool”, ponieważ to z założenia komedie, parodie.


Źródło: Brooklyn Academy of Music


Oczywiście, ten post nie jest po to, aby dowalić Marvel’owi, bo mimo wszystko uważam, że filmy, jako całokształt mają bardzo dobre - widowiskowo i rozrywkowo, czyli takie jakie miały być. Przez powyższe przykłady chciałam Wam pokazać, to o czym pisałam wcześniej – zestawienie tego z „Black Panther”. W tym filmie nie ma tego wszystkiego. Za to jest typowa droga bohatera, którą znamy z miliona przeróżnych produkcji. Był w nim prawdziwy kryzys, autentyczne wewnętrzne rozdarcie, upadek a nawet śmierć, powrót i nowe życie. Czyli, to co od ponad 2 tys. jest znane ludzkości, klasyczne oraz sprawdzone. To tzw. „droga bohatera”, która kształtuje bohatera od czasów antycznych po dziś dzień i odnosi się zarówno do bathosu, którego niemalże nie było, dzięki czemu widz czuł się związany z wydarzaniami na ekranie oraz emocji bohaterów, a także realnego problemu nadciągającego zła oraz PRAWDZIWEGO, wielowymiarowego złoczyńce, który był zwyczajnie świetny, w przeciwieństwie do większości franczyzy, gdzie antagonista często staje się zapomniany.


Źródło: Black Panther - Poster Gallery View Large Poster


W grę wchodzą także inne drobiazgi, jak świetna ścieżka dźwiękowa, która faktycznie wpadała w ucho, piękna gamma kolorystyczna, dzięki niej w finalnej walce widz nie miał prawa zgubić się na polu walki między frakcjami, czy kozackie postacie kobiece.


Źródło: MTR Network


Oczywiście, nie mówię, że w żadnym momencie nie było w nim dowcipów, a jedynie, że nie zniżył się do poziomu „Thora” i wyszłam z seansu bardzo zadowolona. Zwłaszcza, że "Thor: Ragnarok" ma praktycznie identyczną linię fabularną.

Komentarze