Dlaczego „Doctor Who” umarł?

Jak możecie się domyśleć z tytułu, nie spodobał mi się najnowszy sezon i odcinek noworoczny „Doctor Who” zresztą nie tylko mi, bo dotyczy to większości długoletnich fanów.

W poniższym tekście mogą znajdować się spoilery.

Źródło: Cnet

Ten tekst może być kontrowersyjny dla niektórych – więc ostrzegam, cokolwiek tutaj przeczytacie, nie mam na zamiarze nikogo obrazić i postaram się napisać go z szacunkiem oraz odsuwając, na tyle na ile będę w stanie, emocje na bok, natomiast jeśli jesteś osobą wrażliwą w tych kwestiach nie czytaj dalej, proszę. Chciałabym też zaznaczyć z góry, że jestem osobą tolerancyjną i uważam, że każdy człowiek ma prawo wierzyć w co chce, a także uważać co tylko mu się podoba, o ile jest to w utrzymane w granicach społecznej przyzwoitości oraz szacunku do reszty istot żywych, kierujących się nawet zupełnie odmiennymi przekonaniami.

Zakładam, że to, co napiszę będzie się powielać z innymi tekstami, czy filmikami, przejdźmy zatem do sedna - „Doctor Who” sezon 11. to nie „Doctor Who” nie czuć w nim tego co w Doktorze najlepsze. Nie zrozumcie mnie źle, gdyby nie podpisali tego serialu „Doctor Who” to oprócz dziwacznej nienawiści do białych samców przedstawianej w odcinkach, naprawdę byłby to całkiem przyjemny i ciekawy serial, jednak nie jest to „Doctor Who”. Moje serce krwawi pisząc w ten sposób o tym serialu, ale muszę to zrobić - najgorszą postacią tej serii jest postać 13. Doctor, nie dlatego że jest kobietą, ja jestem kobietą, co prawda nie podobała mi się opcja zmiany płci od początku, to naprawdę starałam się dać szanse tak drastycznej zmianie. Uważam, że zmiana płci Mistrza, czyli postać Missy była genialna. Gdyby dobrali kompetentną aktorkę, która potrafiłaby zagrać Doktora to nie byłoby to dla mnie najmniejszą przeszkodą. Niestety dostaliśmy Jodie Whittaker, która kompletnie nie jest w stanie uciągnąć roli, to bardzo trudna rola, wymagająca kreatywności, umiejętności i zaangażowania, jednak nie ważne jak bardzo stara się naśladować Tennent’a i Smith’a, co nie powinno mieć w ogóle miejsca, nie potrafi dobrze zagrać roli. Oprócz tego nie dodała do niej za grosz unikalnej osobowości, co spoczywa na aktorze w dość sporej mierze. Osobowość ta powinna zacząć się pojawiać po kilku pierwszych odcinkach, a jedyne co robi Doctor to narzeka, zachowuje się bezczelnie w stosunku do nieznajomych i krzyczy po białych mężczyznach, jednocześnie mówiąc o równości – chyba, że to jest ta „unikatowa cecha”. Poza tym, postać Doctora jest zwyczajnie mdła, a także momentami wręcz irytująca. Przez pierwszych kilka odcinków byłam przekonana, że to wina scenariusza, po czasie zrozumiałam, że to również zasługa umiejętności aktorskich Jodie Whittaker. Może gdyby dostała lepszy scenariusz i osobę, która pomogłaby jej podciągnąć się w roli całość nie wyglądałaby tak źle. Jednak w mediach często zasłania się faktem, iż jest kobietą i tym, że głównie to widzom przeszkadza w odbiorze serialu, co nie pokrywa się z prawdą, przynajmniej nie całą prawdą.

Źródło: Screen Rant

Wracając do serialu, szczerze rozumiem, chęć szerzenia tolerancji, ku temu podnoszę do góry obie ręce i nawet nogi. Jednak obowiązuje ona we wszystkie strony nie tylko jedną. Z resztą cały serial stał się politycznie poprawny, do stopnia, którego nie da się znieść, bo nie jest to subtelnie przemycane, jak było w ostatnim sezonie z Capaldim, jest to wytarte widzom w twarz, w sposób niemożliwy do zignorowania oraz niesmaczny. Poza tym, po co było dodawać do Doktora poprawność? Czy ludzie nie kochają tego serialu właśnie dlatego, że Doctor jest pełen miłosierdzia, współczucia, uważa każdą żywą istotę za ważną, sądzi, że każdy powinien iść za głosem serca, być sobą i jest osobą, która zawsze ratuje wszechświat oraz każdą żywą jednostkę jeśli jest to w jego mocy, nawet poświęcając samego siebie, co niejednokrotnie uczynił? Czy to nie jest esencja Doctora? Czy on nie był od zawsze politycznie poprawny, czy konieczne było włożyć na siłę te już niemalże dosłowne sceny o tolerancji, które czasami pojawiały się bez kontekstu? Czy sama Doctor zapomniała, że była białym mężczyzną 13 razy? Dla mnie po prostu przestało to być logiczne.

Źródło: doctor-who-ita.it

Pomijając już względy polityczne, bo na ten temat mogłabym napisać pracę magisterską, przejdźmy do towarzyszy Doctora. Nie widziałam w żadnym serialu, a oglądałam ich naprawdę wiele, aż tak papierowych postaci. Przede wszystkim jest ich za dużo, są scenarzyści, którzy potrafią wprowadzić taką ilość nowych postaci naraz, mimo iż jest to trudne, jednak nie ten. Po prostu nie było kiedy, tworząc nowe historię, nowych kosmitów, nowego Doctora, wprowadzić jeszcze trzech nowych towarzyszy – poniekąd rozumiem. Dlaczego więc nie wycieli dwóch, albo jednego? Tym razem to nie jest wina aktorów, do żadnej z tych postaci i aktorów nie mogę się przyczepić, oni starają się wyciągnąć ze słabego scenariusza jak tylko mogą, to co najlepsze, zwłaszcza aktor grający Grahama, powiedzmy szczerze - najlepszy aktor tego sezonu. Z resztą w odcinku noworocznym towarzysze udowadniają, że Doctora mogłoby nie być w tym serialu, bo dali by sobie bez niej radę zupełnie sami ratując świat przed [dramatyczna pauza] Dalekiem! Nie wiedząc czym ta istota jest – to jest największy absurd i zarazem zwieńczenie tego sezonu.

Źródło: Inverse

Chris Chibnall nie potrafi napisać dobrego scenariusza, zwłaszcza, że pisał już kilka odcinków do „Doctor Who” zanim go przejął i wszyscy wiemy, że one były jednymi z najgorszych odcinków wyemitowanych w poprzednich sezonach. Wziął do współpracy innych scenarzystów, którzy napisali kilka odcinków tego sezonu, okazały się one najgorsze w tym sezonie, poza jednym „Kerblam!”, bo był całkiem przyzwoity i dało się w nim częściowo wyczuć klimat starego „Doctora”. Nie mniej, każdy z nich miał niemalże zero doświadczenia w pisaniu scenariuszy. Dla porównania, Steven Moffat współpracował z np. Neil’em Gaiman’em, czyli mającym doświadczenie scenarzystą, pisarzem i laureatem World Fantasy Award, do dziś „The Doctor’s Wife” jest jednym z moich ulubionych odcinków. Nie mówię, że wszystkie odcinki najnowszego sezonu były złe, bo naprawdę było kilka całkiem przyzwoitych oraz interesujących fabularnie, niestety miały zmarnowany potencjał i, ABSURDALNIE, psuła je postać Doktora. Szczerze nie dziwię się, że BBC chciało się pozbyć Chris’a Chibnall’a, przez krótką chwilę (a przynajmniej takie były plotki). Powiem Wam szczerze, scenariusze odcinków były do takiego stopnia nijakie, że po prostu po czasie odchodzą w niepamięć - zapominasz albo o odcinku, albo kojarzysz zaledwie zarysy fabuły.

Źródło: Blogtor Who

Przejdźmy teraz do opinii krytyków. Ci z Was, którzy czytali mojego bloga wcześniej, wiedzą, że nie pochwalam wczytywania się w opinie krytyków i jestem całą sobą za wyrabianiem własnego zdania na wszelkie tematy, zazwyczaj poruszałam to przy moich odczuciach na temat filmów. Opinia widowni jest dla mnie ważniejsza, bo często jest bardziej adekwatna, nie mniej z nią też się nieraz nie zgadzam w stu procentach, jednak jest to już przyzwoity wyznacznik jakości utworu. „Doctor Who” sezon 11. i odcinek specjalny noworoczny są tego doskonałym przykładem uwypuklonym w serwisie Rotten Tomatos. Poniżej znajdziecie bieżące screeny, ostrzegam, że procent od widowni cały czas ma tendencję spadkową, więc jeśli czytacie to później oceny mogły już ulec zmianie [aby powiększyć kliknij w zdjęcie].




Rozpisałam się na ten temat, jest on dla mnie strasznie emocjonalny i łamie mi serce, Ci z Was, którzy nie mieli jeszcze okazji obejrzeć nowego sezonu, zróbcie to mimo niechęci, bo nie powiem, że warto go zobaczyć, ale na pewno warto wyrobić sobie własną opinię. Osobiście doszłam do konkluzji, którą sugeruje nadany temu postowi przeze mnie tytuł. Dlaczego „Doctor Who” umarł? Ponieważ, według mnie, lepsze niż ten sezon byłoby, zakończenie serialu w odcinku Świątecznym z Peter’em Capaldi’m i decyzją Doktora o własnej śmierci nie dopuszczając do regeneracji, ponieważ byłoby to epickie oraz poetyckie zakończenie. Nie mniej będę oglądać dalej serial z nadzieją, że wejdą w nim zmiany na lepsze oraz, że moja opinia się poprawi, choć niestety nie zamierzają wprowadzić modyfikacji na następny sezon ani w scenariuszu, ani w obsadzie. 

P. S. Szczerze irytuje mnie to, że częściowo zrezygnowali z dotychczasowej ścieżki dźwiękowej i wrzucają do odcinków zwykłe piosenki.

Co Wy sądzicie o najnowszym sezonie? 

Komentarze