Ulubieńcy #6 października

Ten miesiąc był dla mnie zarówno chwilami odpoczynku, jak momentami intensywnego tempa życia. Wiele rzeczy zaczyna się zmieniać i czuję pod tym kątem pozytywną ekscytację. Podoba mi się mój wzrost kreatywności, przez co mam milion pomysłów na minutę. Dlatego, moi drodzy pokażę Wam kilka rzeczy, które w tym miesiącu sprawiły mi wyjątkową radość. 

 


„Doctor Strange” jako film sprawił mi wielką przyjemność, bo uwielbiam superbohaterów i komiksy. Podoba mi się historia diametralnej zmiany, więc wszystkie filmy o powstaniu postaci kocham. Więcej na temat filmu dowiecie się tutaj.


Źródło: We Got This Covered


„Armanda” Ernest'a Cline, to kolejna książka tego autora, którą mogę Wam spokojnie polecić. Jakiś czas temu pisałam o „Ready Player One”, z której kręcą film. Tym razem, fabuła jest inna, chociaż również zawiera nawiązania do gier, cyberprzestrzeni i rozróżniania tego co rzeczywiste, od tego co wirtualne.




„Osobliwy dom Pani Peregrine” napisana przez Ransom'a Riggs jest powieścią, którą bardzo dobrze i szybko się czyta. Mimo, iż filmu w końcu nie udało mi się obejrzeć, to już ze zwiastunu wynika, że są to zupełnie inne historie, a ta książkowa jest mniej bajkowa, bardziej mroczna i skierowana do odrobinę starszej publiczności. Ta książka należy do lekkich, rozrywkowych, w porównaniu do innych powieści fantasty. Osobiście lubię takie historie i muszę złapać za kolejne jej części.




„Westorld” czyli nowy serial HBO, który jest bardzo specyficzny i to mi się podoba. Lubię nietypowy sposób przedstawiania historii. Z tego samego powodu, mimo wielu minusów oglądam „Kaznodzieje”.


Źródło: TV Guide


„DS's Legends of Tomorrow” zaimponowało mi. Lubię ten serial ze względu na luźniejszy i bardziej pozytywny charakter. Po ostatnim sezonie spodziewałam się podobnego poziomu obecnego, jednak mile mnie zaskoczyli, bo dzieje się tam naprawdę dużo.


Źródło: ComingSoon.net


Inka z syropem orzechowym jest moją słodką chwilą zapomnienia. Ograniczam kofeinę, bo szkodziła mi na żołądek w za dużej ilości, bądź za mocna. Dlatego zaczęłam pić Inkę, która smakuje praktycznie jak prawdziwa kawa. Syrop orzechowy jest moim tymczasowym przysmakiem, bo generalnie nie słodzę – nie ze względów odchudzających, a z powodu walorów smakowych.




Pegazo-jednorożec, czyli moja „piżamka”, najukochańsza na świecie. Jest ciepła, wygodna i odjazdowa. Podobne i prawdopodobnie tą samą znajdziecie na Aliexpress. Najlepsza na dzień: dziś nie wychodzę z domu, leżę do góry brzuchem, oglądam filmy, czytam, rysuje, obżeram się czekoladą, pizzą i wszystkim co przyjdzie mi do głowy.




Muszę się Wam pochwalić jeszcze dwoma rzeczami. Po pierwsze wreszcie wyszło kolejne wydanie „Gwiezdnego Pyłu” Neil'a Gaiman, dlatego jeśli chcecie mieć tą książkę w domu lećcie szybko do księgarni. Jak ją zobaczyłam to zaczęłam piszczeć jak wariatka. W sklepie. Przy ludziach. Wiem jak tę książkę ciężko zdobyć, do przeczytania, tym bardziej po polsku, a MAG zrobił prześliczne wydanie i jest już w sprzedaży. Po drugie, dla osób które uwielbiają kalendarze i planowanie, są już plannery na przyszły rok. Widziałam perfekcyjny planner, ale szkoda mi było 80zł, dlatego kupiłam sobie znacznie tańszy z motywem „Alicji po drugiej stronie lustra”.




Jednak, żaden miesiąc nie jest idealny. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi Ci przykrość, często dlatego, że wyżywa się na Tobie za coś innego, co go spotkało, albo po prostu jest dupkiem. Zależy od sytuacji. Z tego i kilku innych powodów, w ostatnim miesiącu popadłam w „czerwone doły” i dałam się porwać mojej neurotycznej osobowości, z czego nie jestem dumna, bo od lat nad nią pracuję. Pamiętajcie, trzeba znaleźć nadobniejsze rzeczy, które Cię cieszą i starać się zapomnieć o przykrościach, które Cię spotkały. To jest jedno, z moich długofalowych postanowień - cieszyć się najdrobniejszymi rzeczami.

Komentarze

Prześlij komentarz